|

Wjazd do garażu

Klient zgłosił nam do sprzedaży dom z wybudowanym w piwnicy garażem. Wyjazd z garażu odbywał się przez bramę bezpośrednio na ulicę. Po skonfrontowaniu informacji zawartej w mapie ewidencyjnej z faktycznym położeniem granic (czytaj więcej o mapach: https://czaplaiczapla.pl/648-2/), w tym bramy okazało się, że działka sąsiada kończy się w ¾ długości bramy i prawnie nie ma dojazdu do garażu.

Klient będący spadkobiercą osoby, która ten budynek wybudowała stwierdził, że tak usytuowany wjazd został wybudowany za zgodą sąsiada i że ta sytuacja trawa od momentu wybudowania domu.

W tej sytuacji poprosiliśmy o kontakt z sąsiadem.  Na spotkaniu uzyskaliśmy potwierdzenie informacji Sprzedającego i poprosiliśmy go o zalegalizowanie ustalonego sposobu korzystania z jego nieruchomości. Zaproponowaliśmy ustanowienie służebności przejazdu po jego kawałku działki na rzecz każdoczesnych właścicieli sprzedawanego domy. Propozycja nasza została przyjęta i doprowadziliśmy do stosownej umowy wraz ze stosownym wpisem w dziale I sp.  księgi wieczystej prowadzonej dla sprzedawanego domu (czytaj więcej o księgach wieczystych: https://czaplaiczapla.pl/ksiegi-wieczyste/).

W takim stanie prawnym dom został sprzedany.

Życie toczyło się dalej i niedługo po tej transakcji zmarł właściciel działki. Jakież było zaskoczenie nowych właścicieli domu, gdy parę dni po śmierci sąsiada zjawił się u nich spadkobierca działki – wnuk i kategorycznie zażądał likwidacji bramy wjazdowej do garażu, zabraniając tym samym korzystania z fragmentu swojej, jak to określił działki.

Przestraszeni właściciele domu zawiadomili nas o sprawie.

Spotkaliśmy się z nowym właścicielem działki okazując mu akt notarialny ustanowienia służebności jak i dwa odpisy z księgi wieczystej domu i działki. Mina wnuczka mówił sama za siebie. W trakcie rozmowy wyznał nam, że nie wiedział o działaniach swojego dziadka, a swoją postawę tłumaczył chęcią uzyskania opłaty za przejazd do garażu przez jego działkę.

Wtedy dopiero właściciele domu zrozumieli nasze działania, które jak nam potem wyjaśniono były odbierane przez nich, sprzedających oraz sąsiada jako absolutnie niepotrzebne. Uważano wtedy, że przedłużamy procedurę sprzedaży i narażamy klientów na dodatkowe koszty.

Teraz tak naprawdę szczerze nam podziękowano.